czwartek, 20 maja 2010

Trailer - Wybory 2010


Film stworzony w formie mashup-u, trailera do filmu "Shutter Island" oraz zdjęć czołowych polityków startujących w wyborach prezydenckich. Niestety namaszczeni przez partie polityczne i media kandydaci nie dopuszczają do głosu pozaobozowej opozycji. Czy takiej demokracji oczekujemy?

Media pragną wmówić nam, że mamy głosować tak czy inaczej bo sondaż tak mówi. Nieprawda ! I nawet tutaj nie są ściśli z tym co mówią. Pomimo niższych wynikach w sondażach jako czołowych przedstawicieli, oprócz Komorowskiego i Kaczyńskiego wciąż pokazuje się nam Napieralskiego czy Pawlaka, którzy często mają poparcie 1-2 %.

Ja się pytam gdzie jest Morawiecki, gdzie Ziętek? Gdzie Jurek, Olechowski, Korwin-Mikke ? Gdzie Lepper ? Zesłani na banicję ?

Żyjemy w ponurych czasach, gdzie media i czołowi politycy nie szanują systemu dzięki, któremu posiadają władzę. Mowa tu o demokracji. Media nie są w stanie zauważyć, że w wyborach prezydenckich startuje 10 kandydatów, przez co wyborcy również tego nie dostrzegają. Film ma wpłynąć ma media, które w końcu dopuszczą do głosu pozostałych kandydatów.

Film nie wspiera żadnego polityka. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na to, że ludzie chcą poznać wszystkich kandydatów a nie jedynie Pana Komorowskiego, Napieralskiego, Kaczyńskiego czy Pawlaka, którzy codziennie pojawiają się w mediach i artykułach po kilka razy, wykorzystując również fakt bycia szefami partii lub pełnienia obowiązków służbowych. Jak to się ma do równości wobec opozycji pozaparlamentarnej ?

Wytłumaczenie dla osób z IQ poniżej 90, uprzedzając głupie komentarze - film nie ma nikogo obrażać, napisy nie pasują do wypowiadanych słów - o to chodziło.

-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

wtorek, 18 maja 2010

Społeczna Gospodarka Rynkowa to po prostu wolny rynek ! czyli historia potęgi Niemieckiej gospodarki

Poniższy tekst nie jest mój, stworzony został przez Lockera na forum historycznym :


"
Dobrze byłoby, gdyby polska gospodarka zaczęła się rozwijac tak jak gospodarka niemiecka po II wojnie światowej, po reformach Ludwika Erharda, jeśli znacie szczegóły tej reformy, kształt systemów podatkowych, emerytalnych to piszcie. Dokładne poznanie mechanizmu sukcesu Niemiec , może bardzo dobrze pokazać dokąd zmierza od 15 lat Polska, po takim okresie reform Niemcy stawały się już potęgą gospodarczą bez problemu bezrobocia i niskich zarobków.

cyt.
"Odbudowę Republiki Federalnej Niemiec po drugiej wojnie światowej nazwano
“niemieckim cudem gospodarczym”.
Jej powodzenie jest w znacznej mierze skutkiem energii, odwagi i determinacji jednego człowieka – profesora Ludwiga Erharda,
który najpierw jako doradca okupacyjnych władz amerykańskich, potem minister finansów, wicekanclerz i wreszcie kanclerz RFN dbał o to, żeby gospodarka niemiecka miała właściwe warunki do rozwoju.
Nie lubił określenia “cud gospodarczy”. Kiedy tylko mógł, tłumaczył,że żaden cud się tu nie zdarzył, że był to skutek podjęcia dobrze przemyślanych decyzji i ich konsekwentnej realizacji.

To prawda, gospodarka wolnorynkowa musiała przynieść Niemcom rozwój i dobrobyt, ale to, że Erhardowi udało się ją wprowadzić, wbrew woli swoich rodaków, wbrew obowiązującemu prawu i - co ważniejsze - wbrew stanowisku alianckich władz

Wolność gospodarcza, którą dał Niemcom, była sprzeczna z tym, do czego ich wychowywano i do czego przywykli. Niewiele jest krajów, w których idee i praktyki socjalistyczne są tak głęboko zakorzenione w sercach i umysłach ludzi, jak w Niemczech. To przecież stamtąd pochodzili Marks i Engels. Bardzo silne były tam partie socjalistyczne obiecujące ludziom, że państwo może i powinno rozwiązać wszystkie ich problemy. I bardzo wielu Niemców wierzyło w to i nadal wierzy. Dlatego właśnie niemiecki kanclerz Otto von Bismarck uznał, że aby zapobiec rewolucji, trzeba wprowadzić znaczną część postulowanych przez socjalistów reform, a przede wszystkim ubezpieczenia społeczne.

W roku 1883 jako pierwszy kraj na świecie Niemcy wprowadziły obowiązkowe ubezpieczenia chorobowe i wypadkowe.

Parlament uchwalił tę ustawę bardzo niechętnie. Wielu posłów czuło, że przekraczają pewną niebezpieczna granicę, ale cesarz Wilhelm I apelował o jej przyjęcie…

W roku 1890 Niemcy jako pierwszy kraj świata wprowadziły obowiązkowe ubezpieczenia emerytalne dla robotników.

Utworzono system, w którym pracujący utrzymywali emerytów. W czasach, gdy rodziło się dużo dzieci, taki system zdawał egzamin i rzeczywiście zabezpieczał on robotników przed nędzą w starości. Płacący składkę emerytalną miał też oczywiście mniejszą szansę, by dorobić się czegoś i zostać samemu przedsiębiorcą. Na tę drugą stronę medalu niewielu jednak zwracało uwagę.
Państwo niemieckie nie tylko w sprawie obowiązkowych ubezpieczeń dało przykład światu.

Przez cały czas swego urzędowania kanclerz Bismarck starał się zastępować podatki bezpośrednie pośrednimi – jak nasz ukochany VAT. Takie podatki łatwiej ściągnąć, bo ludzie płacą je, kupując jakiś towar, i nie buntują się przeciw nim. Po prostu ich nie zauważają. Cieszą się, że państwo im “daje”, i narzekają, że wszystko nie wiadomo dlaczego drożeje…
Następni kanclerze szli za jego przykładem, a dziś postępują tak niemal wszystkie rządy na świecie.

Niemcy nakładały też, chętniej niż inne państwa, cła zaporowe na różne towary, “chroniąc niemiecką gospodarkę”. Państwo wydawało ogromną ilość przepisów regulujących niemal wszystko, a wielka armia urzędników bardzo skrupulatnie egzekwowała ich wykonanie.

Nie budziło to sprzeciwu narodu - był porządek, a dobrobyt rósł. W latach 1860-1914 Niemcy rozwijały się w Europie najszybciej. Rządy sprawowali ludzie stosunkowo mądrzy i przyzwoici, nie były one tak uciążliwe, jak mogły być. Nad tym, jak rozwijałby się kraj, gdyby panowała w nim wolność, zastanawiało się niewielu.

Jeśli komuś ta opieka państwa nie odpowiadała, najczęściej wyjeżdżał do Ameryki…

Ingerencja państwa w gospodarkę utrudnia jej rozwój, ale ułatwia przygotowania do wojny. To następny powód, dla którego ją w Niemczech wprowadzono. Dzięki niej wojny z Austrią i Francją zakończyły się błyskotliwymi zwycięstwami. Podczas pierwszej wojny światowej kontrolę państwa nad gospodarką jeszcze pogłębiono, podporządkowując ją niemal całkowicie potrzebom sił zbrojnych. Dzięki temu Niemcy były w stanie tak długo opierać się przewadze aliantów. Zaproponowaną przez Adolfa Hitlera receptą na powojenny chaos było stopione w jedno z jego partią, wszechwładne państwo, które Niemcy powitali z radością.

Po klęsce III Rzeszy władze okupacyjne wszystkich zwycięskich mocarstw utrzymały hitlerowski system planowania i reglamentacji, dodały tylko dużo własnych rozporządzeń. Zabroniły Niemcom między innymi handlu z zagranicą i podniosły podatki około 50%.

Nie była to zemsta na Niemcach. Po prostu w Wielkiej Brytanii i we Francji rządzili w tym czasie socjaliści, którzy takie zarządzanie uważali za słuszne i podobne porządki wprowadzali we własnych krajach (żywność we Francji i Wielkiej Brytanii była reglamentowana jeszcze w kilka lat po wojnie). Tak postępowały też amerykańskie władze wojskowe. Przydzielanie i kontrolowanie wszystkiego jest dla wojskowego czymś naturalnym, niezależnie od tego, jaki ustrój ma państwo, któremu służy. Rezultat prowadzonej przez władze alianckie polityki popieranej szczerze przez socjalistów niemieckich był taki, że jak ktoś policzył, produkcja w zachodnich strefach okupacyjnych wystarczała, żeby statystycznemu Niemcowi można było przydzielić jeden talerz raz na pięć lat, jedną parę butów raz na dziesięć lat i jeden garnitur raz na pięćdziesiąt lat. Niemcy mieli sami zakosztować losu, który zgotowali innym.

W latach 1946–47 (Erhard ) był ministrem gospodarki w rządzie Bawarii utworzonym przez socjaldemokratę Wilhelma Högenera. Nie odniósł w tej roli sukcesu, ale zdobył doświadczenie. W 1947 został szefem komisji ekspertów przygotowującej w tajemnicy reformę walutową (w obiegu wciąż były marki z czasów Hitlera). W marcu 1948 roku obradująca we Frankfurcie rada gospodarcza (zalążek niemieckiego parlamentu) wybrała go na dyrektora Zarządu Gospodarki Zjednoczonych Obszarów Gospodarczych. Wkrótce to stanowisko miało się nazywać Minister Gospodarki Republiki Federalnej Niemiec.
Dało ono Erhardowi okazję do wcielenia w życie swojego programu i potrafił z niej skorzystać. Nie było to jednak wcale łatwe.

Wszystkie liczące się niemieckie partie polityczne uważały za konieczne wprowadzenie jakiejś formy socjalizmu. Program uważanej za prawicową CDU uchwalony w roku 1947 głosił: Planowanie i kierowanie gospodarką są przez długi czas konieczne w jak najszerszym zakresie. Przewidywał upaństwowienie kopalni i hut.
Chadecy w amerykańskiej strefie okupacyjnej twierdzili wręcz, że ich celem jest zbudowanie demokratycznego socjalizmu.

Trudno zrozumieć, jak to się stało, że członkowie rady gospodarczej dali się Erhardowi przekonać i zaaprobowali przygotowaną przez niego ustawę znoszącą wszystkie przepisy o planowaniu gospodarczym i reglamentacji, czyli idącą dokładnie pod prąd programów partii, które reprezentowali. Tak się jednak stało, 18 czerwca 1948 roku 50 głosami “za” przy 36 “przeciw” została ona uchwalona. Posiedzenie to, co warto podkreślić, odbyło się w ścisłej tajemnicy. Władze okupacyjne nic o nim nie wiedziały. Nie wiedziały też, jakie decyzje na nim zapadły.

W dwa dni później przeprowadzono wymianę pieniędzy. Miejsce marki Rzeszy (RM) zajęła marka niemiecka (DM). W tym dniu Ludwig Erhard dał też wolność gospodarce. Zrobił to w sposób naprawdę niezwykły. Wykorzystał w tym celu ślepe posłuszeństwo swych rodaków wobec władzy. Była to niedziela, nie było w pracy nikogo, kto mógłby mu przeszkodzić. Erhard wydał i rozesłał stosowne rozporządzenia, po czym w przemówieniu radiowym powiadomił, że unieważnił kartki żywnościowe, zniósł kontrolę cen itd. Nie miał prawa robić tego bez porozumienia z władzami okupacyjnymi, ale gdyby poprosił je o zgodę, nigdy by jej nie dostał. Wszystkie jego polecenia zostały skrupulatnie wykonane przez odpowiednie urzędy.

W poniedziałek rano Niemcy obudzili się w całkiem innym ustroju, a on został wezwany przed oblicze generała Luciusa Claya, dowódcy amerykańskich wojsk okupacyjnych. Podobno rozmowa zaczęła się od pytania pewnego pułkownika: Jak pan śmiał rozluźnić nasz system racjonowania w sytuacji tak wielkich niedoborów żywności! Erhard odpowiedział: Ależ panie pułkowniku, ja nie rozluźniłem systemu racjonowania, ja go całkowicie zniosłem! Odtąd jedyną "kartką", jakiej będą potrzebowali ludzie, będzie marka niemiecka i będą oni ciężko pracować, by ją zdobyć. Poczekajmy, a przekonamy się. Wtedy odezwał się generał Clay: Panie Erhard, moi doradcy mówią mi, że popełnia pan straszliwy błąd. Erhard miał mu odpowiedzieć: Niech pan ich nie słucha, generale, moi doradcy mówią mi to samo. Generał Clay musiał się szybko zdecydować, czy chce wystawić się na pośmiewisko, czy udawać, że wszystko stało się za jego wiedzą i wolą. Wybrał to drugie.

Bardzo szybko okazało się, że Erhard nie popełnił błędu. Niemcy zaczęły się rozwijać w oszałamiającym tempie. Sklepy zapełniły się towarami. Jego powodzenie oznaczało jednak kres marzenia wielu polityków i zwykłych ludzi o socjalizmie. Walczyli o jego spełnienie jak mogli. W listopadzie 1948 roku wybuchł strajk generalny. Strajkujący domagali się odwołania reformy, ale Erhard nie ustąpił. Powiedział kiedyś: “Nie liczba i wielkość nagłówków w prasie powstających za sprawą danego polityka stanowią miernik prawidłowej polityki, lecz wewnętrzna pewność, by w politycznych działaniach nie zwodzić się tanimi sloganami i nie dać się zepchnąć z prawidłowej drogi”. Przez następne dwadzieścia lat w RFN nie było poważnych konfliktów społecznych, a strajki stały się rzadkością, bo zarobki rosły bardzo szybko.

Aby nie straszyć wyborców, koncepcję gospodarczą realizowaną przez niego nazwano “socjalną gospodarką rynkową”. Pod tą nazwą wprowadzono w kraju socjalistów niemal zupełnie wolny rynek. Nazwa była o tyle prawdziwa, że naprawdę daje on większe szanse ubogim niż ustroje rzekomo dążące do “sprawiedliwości społecznej’.

Niemcy przegrali wojnę, ale wygrali pokój. Szybko stali się największą potęgą gospodarczą w Europie, dystansując Wielką Brytanię i Francję. Brakowało im rąk do pracy i ludzie z wielu krajów znów jechali “na roboty do Niemiec”, tym razem zupełnie dobrowolnie. Marka niemiecka stała się jedną z najważniejszych walut świata. Większość Niemców do dziś nie rozumie, że stało się tak, bo przez kilkadziesiąt lat, sami o tym nie wiedząc, żyli w tym “drapieżnym kapitalizmie”, którego tak się boją.

Warto tu rozprawić się z następnym popularnym mitem. Często mówi się u nas: “Niemcy skorzystali na Planie Marshalla, a my nie byliśmy nim objęci. Stąd ich bogactwo i nasza bieda.” Fakty temu przeczą. Pomoc amerykańska nie przekroczyła nigdy 5% produktu krajowego brutto Niemiec Zachodnich, nawet w latach 1948-49, kiedy wsparcie ze strony ECA (Economic Cooperation Administration – ministerstwo ds. współpracy gospodarczej, powołane, by nadzorować program pomocy i kierować nim) było największe. W tym samym czasie koszty alianckiej okupacji i reparacje wojenne pochłaniały od 11 do 15% niemieckiego PKB. Zatem pieniądze płynęły raczej z Niemiec do krajów zwycięskich, nie odwrotnie.

Niemcy podnieśli się z upadku sami. Zawdzięczają ten sukces swej własnej pracy, przedsiębiorczości, którą obudził w nich Erhard, i swoim politykom, którzy mieli dość rozumu, by nie przeszkadzać.
Jeśli Polska stanie się kiedyś gospodarczą potęgą, nastąpi to w podobny sposób. Bo innego nie ma. Bez względu na to, co mówi Lech Wałęsa (teraz Kaczyński ) i jemu podobni.

Ta jedna niedziela, kiedy to Ludwig Erhard zniósł w zachodnich Niemczech wprowadzone “dla dobra ludzi” reglamentację i centralne planowanie, zadecydowała na długie lata o jego losie i o losie całego kraju. Wpłynęła też na los całej Europy Zachodniej. Wojna dała rządom okazję przyznania sobie nadzwyczajnych pełnomocnictw i wzięcia pod kontrolę wszystkich dziedzin życia. Koniec wojny wcale nie oznaczał, że władza państwa nad obywatelem i jego własnością w Wielkiej Brytanii czy Francji zmniejszyła się. Politycy wciąż chcieli kontrolować wszystko i fakt, że w kilka lat po wojnie w wyniku ich działań ludzie wciąż kupują żywność na kartki, nie psuł im dobrego samopoczucia. Jak słusznie stwierdził Jerzy Urban: “Rząd się zawsze wyżywi”. Także obywatele zbytnio nie skarżyli się na swój los. Skoro w innych krajach panuje podobny marazm i (względny) niedostatek, to widać musi tak być…

W roku 1948 George Orwell zaczął pisać swoją najsławniejszą książkę „Rok 1984”. Wizja przyszłości, którą w niej przedstawił, była logiczną konsekwencją takiej polityki. To, co nastąpiło w wyniku reformy Erharda zapobiegło być może jej spełnieniu.

Rozwój zrujnowanych Niemiec dowodził w sposób oczywisty, że może być inaczej, że najlepsze, co państwo może zrobić, by poprawić byt jego obywateli, to przestać decydować za nich. Przede wszystkim jednak zadziałał mechanizm wolnej konkurencji między państwami. Słaba gospodarka kraju to słaba pozycja polityczna. Skoro Niemcy zaczęły się rozwijać, trzeba było je gonić, wprowadzając z bólem serca także u siebie wolność gospodarczą. Socjalizujące rządy na zachód od Łaby zaczęły upadać. Najszybciej i najradykalniej odeszły jednak od socjalizmu Niemcy i dlatego, pomimo że niektóre inne kraje otrzymały większą pomoc amerykańską, rozwijały się najlepiej.

Nie będzie też chyba przesadą stwierdzenie, że 20 czerwca 1948 roku był prawdziwym początkiem niemieckiej suwerenności. Te najważniejsze dla gospodarki decyzje, choć nie istniało jeszcze niepodległe państwo, podjęli sami Niemcy i nie pytali swych okupantów o zdanie.

On sam (Erhard) , nie będąc członkiem CDU, kandydował z jej ramienia i uzyskał mandat bezpośredni z okręgu wyborczego Ulm. Warto w tym miejscu wyjaśnić, co to znaczy.

W niemieckiej ordynacji wyborczej wyborca ma dwa głosy. Jeden może oddać na kandydata w swoim okręgu wyborczym, drugi na listę krajową wybranej partii. W każdym okręgu wybiera się jednego posła. W ten sposób wyłania się połowę posłów. Są to mandaty bezpośrednie. Drugą połowę miejsc w Bundestagu dzieli się między partie, które zdobyły ponad 5% głosów w całym kraju.

Oczywiście kandydowanie z listy krajowej jest znacznie “bezpieczniejsze”. Na wiecu przedwyborczym ktoś może sobie przypomnieć, co kandydat obiecywał kilka lat wcześniej i zapytać, dlaczego nie dotrzymał słowa… Najważniejsi politycy zazwyczaj wchodzą do parlamentu z list krajowych. Podobnie jak u nas. Erhard był jednak politykiem nietypowym. W tym samym okręgu walczył później jeszcze pięciokrotnie o mandat bezpośredni i zawsze wygrywał. Żaden inny polityk w historii RFN tego nie dokonał. Ten swoisty rekord wiele mówi o tym, jak duże i trwałe zaufanie zdobył wśród rodaków.

Przyczyną tego zaufania był niewątpliwy sukces jego polityki i sposób, w jaki ją propagował. W dniu, w którym wprowadził wolny rynek, przemówił do narodu przez radio, informując go o wszystkim, co zrobił. Później w ramach akcji propagandowej rządu RFN przemawiał jeszcze wielokrotnie. Nie tylko przez radio. Tłumaczył ludziom, dlaczego ceny jeszcze rosną, dlaczego jest bezrobocie i, co najważniejsze, mówił, kiedy te plagi ustąpią. Najważniejsze stwierdzenia z tych przemówień przypominały rozlepiane wszędzie plakaty. I jego zapowiedzi się sprawdzały.

Ludzie zapamiętali. Erhard mówił, że w sklepach znów będą towary, i tak się stało. Mówił, że ceny przestaną rosnąć, i tak się stało. Mówił, że znów będzie praca, i tak się stało. Mówił, że przyjdzie dobrobyt, i przyszedł. Sam minister oczywiście nic nie zrobił, żeby ten dobrobyt sprowadzić. On tylko uwolnił wolnorynkowy mechanizm i zapowiadał ludziom, jak on będzie działał.

Kanclerz Konrad Adenauer ganił go za to, że często nie przychodzi do pracy, a urzędnicy w Ministerstwie Gospodarki nic nie robią. Niestety, wielu ludzi nie może pojąć, że to jest najlepsze, co ministerstwo gospodarki może robić. Jednak Adenauer miał dużo racji, czyniąc swojemu ministrowi takie zarzuty. Widział, że Erhard ma niedopuszczalną u polityka wadę – nie umie dyscyplinować podwładnych. Większość ludzi nie wnikała jednak w takie szczegóły i dlatego jeszcze w 1957 roku jedno z haseł wyborczych chadecji brzmiało: “Ludwig Erhard spełnił to, co obiecał – dobrobyt dla wszystkich”

Socjaldemokraci musieli wkrótce zmienić hasła wyborcze. Od roku 1950 bezrobocie zaczęło zgodnie z zapowiedziami Erharda szybko spadać i przez długie lata w RFN praktycznie go nie było. Sprzeciw wobec wolnorynkowej gospodarki wśród Niemców słabł. Natomiast okazało się, że trzeba jej bronić przed Amerykanami. W marcu 1951 roku amerykański Wysoki Komisarz John McCloy zażądał “modyfikacji społecznej gospodarki rynkowej”, które miały zwiększyć wpływ państwa na gospodarkę. Chodziło o to, żeby można było szybko przestawić niemiecki przemysł na produkcję zbrojeniową, a to trudno zrobić inaczej, niż poddając gospodarkę kierownictwu państwa. Trwała w tym czasie wojna w Korei, która mogła stać się początkiem III wojny światowej. Erhard miał świadomość, że Niemcy będą się rozwijać dobrze, jeśli reguły ustalone w 1948 roku pozostaną niezmienione. Tłumaczył to tak: Gospodarka nie jest pacjentem, którego można bez końca operować. Pod jego wpływem kanclerz Adenauer zdecydował się na odrzucenie amerykańskich nacisków. Okazało się to bardzo korzystne dla kraju. Inni sojusznicy USA zwiększali produkcję dla wojska, oczywiście kosztem tej dla cywili, a Niemcy, korzystając z okazji, eksportowały do nich coraz więcej towarów konsumpcyjnych. Wszystko zgodnie z ustaleniami zwycięskich mocarstw sprzed paru lat. Żadnych zbrojeń w Niemczech.

Wzrost gospodarczy skutkował wzrostem znaczenia politycznego. W połowie lat pięćdziesiątych RFN była już na tyle liczącym się państwem, że Konrad Adenauer mógł rozmawiać z Nikitą Chruszczowem o niemieckich jeńcach wojennych wciąż przebywających w Związku Sowieckim. W wyniku tych rozmów ci, którzy jeszcze żyli, mogli wrócić do kraju.


Podobno Ludwig Erhard jako ekonomista nie był dobrym teoretykiem. Tak przynajmniej twierdzą teoretycy ekonomii, którzy czytali jego książki. Być może maja rację. Erhard poznawał prawa rządzące gospodarką praktycznie pracując w sklepie swojego ojca, później prowadząc go samemu, a w końcu jako pracownik instytutu badającego pracę różnych firm. Wiedział dobrze, co dla przedsiębiorcy oznaczają wysokie podatki, konieczność załatwiania nieskończonej ilości spraw w urzędach, kontrole jedna za drugą…

Dlatego wiedział, że mają rację teoretycy twierdzący, że w gospodarce potrzebna jest wolność. Nawet, jeśli
nie ogarniał wszystkich subtelności ich wywodów i nie dostrzegał wszystkich praktycznych konsekwencji. Tylko czy któryś z tych wybitnych teoretyków zrobił dla swojego kraju tyle, co on?
Erhard zaryzykował nie tylko świetnie zapowiadającą się karierę. Mógł trafić pod sąd, bo złamał prawo, by wprowadzić w życie gospodarcze trochę zdrowego rozsądku.

Deficyt budżetowy kiedyś trzeba będzie spłacić, co bardzo obciąży podatników. Jeśli państwo nie wydobędzie na to od nich pieniędzy, to nastąpi krach finansowy, co będzie dla ludzi jeszcze bardziej kłopotliwe. Tak skończy się życie ponad stan, ale będzie to zmartwienie przyszłych pokoleń. Na razie polityk finansujący w ten sposób różne świadczenia społeczne ma szansę zdobyć przychylność wyborców, a Erhard w obronie tych przyszłych pokoleń zaryzykował utratę władzy i stracił ją.

Ludzie planujący naszą “transformację ustrojową” przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych próbowali go naśladować. W latach 1989 – 90, podobnie jak on w latach 1948-49, przemawiali do narodu, obiecywali, że w ciągu kilku miesięcy ceny przestaną rosnąć, a zacznie rosnąć produkcja i dobrobyt. Jednak nie działali w tak przyzwoity sposób - to najłagodniejsza ocena ich działań, na jaką mogę się zdobyć. Dlatego ich obietnice się nie spełniły, a oni przestali przemawiać. Różnica polegała na tym, że Erhard nie tylko uwolnił ceny, zniósł głupie przepisy, ale obniżył podatki do rozsądnego poziomu i zapewnił uczciwe działanie banków. Każdy miał szansę się dorobić. U nas uwolniono ceny, ale prawa pisano “pod swoich ludzi”, a zwolnienia od podatków i kredyty bankowe też dostawali głównie “swoi”. Reforma Erharda to wprowadzenie kapitalizmu nazwanego “społeczną gospodarką rynkową”. Polska “transformacja” to wprowadzenie w miejsce socjalizmu sowieckiego socjalizmu europejskiego. Dziennikarze nazwali to “kapitalizmem”, a ludzie znienawidzili. W naszej konstytucji można przeczytać, że Polska prowadzi “społeczną gospodarkę rynkową”, ale oznacza to coś całkiem innego niż 50 lat temu w Niemczech. Słowa, które stają się popularne, często tracą swoje znaczenie.

Erhard umożliwił wielu swoim rodakom zarobienie dużych pieniędzy. Dla niego samego pieniądz i gospodarka nie były wartościami samymi w sobie. Uważał, że są potrzebne, żeby człowiek mógł godnie żyć i być wolny.To wszystko.
Jedno jego spostrzeżenie na temat wolności wydaje mi się szczególnie ważne i niepokojące:

“Wolność jest całością i jest niepodzielna; wolność polityczna, gospodarcza i osobista tworzą złożoną jedność. Nie można usunąć jednej części, nie powodując zawalenia się całości”.

Dziś w Polsce, podobnie jak w całej Europie, wolność gospodarcza jest coraz bardziej ograniczana. Jednocześnie wmawia się nam, że żyjemy w “wolnym kraju”. Czy aby na pewno?""


-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

niedziela, 16 maja 2010

Zestawienie - poglądy kandydatów w wyborach prezydenckich 2010 - Wybierz swojego kandydata !

Zająłem się tematem zebrania w jednym miejscu poglądów kandydatów i przedstawieniu ich w jakiś normalny uporządkowany sposób.

I na wejściu mały komentarz. Wszystko zostało opracowane na danych z Internetu/debat itd. Mogą się pojawić nieznaczne różnice poglądowe z różnej interpretacji słów, jednak kierunek poglądowy jest jasny.
Co ważne w Internecie jest niezmiernie trudno odnaleźć poglądy kandydatów a program wyborczy to już cud !!! Wszyscy kandydaci poza Panem Januszem Korwinem-Mikke, Olechowskim, Napieralskim i Panem Ziętkiem sprawili mi niesamowite problemy.
Część poglądów mogłem wyciągnąć z pracy kandydatów w rządach, sejmie itd. co nastąpiło.
Najtrudniej było jednak ustalić poglądy Pana Kornela Morawieckiego - ostatecznie odnalazłem mało wnoszące wideo na YouTube. (mowa o jakiejś sprawiedliwości, "płacenie za uczenie się", wykluczeniu, bez konkretów dlatego nie mogę tego Pana uwzględnić w statystykach). Jest mi przykro szczególnie z tego powodu, że tak bardzo kandydaci się ukrywają ze swoimi wizjami i poglądami, totalnie tego nie rozumiem.

Metoda jaką zastosowałem jest bardzo prosta. Wzorowałem się tutaj na najmniejszym quizie politycznym świata jednak dostosowanym do sytuacji Polski. Określiłem 2 grupy poglądów :
- wolność osobista
- wolność gospodarcza

W grupie poglądów umieściłem kilka najważniejszych obecnie kwestii. Upraszczając model umożliwiłem wybór 3 odpowiedzi (TAK, ŚREDNIO, NIE). Gdzie zależnie od pytania odpowiedź TAK oznacza zgodę na zmianę w kierunku przedstawionym w kwestii, odpowiedź ŚREDNIO oznacza albo pozostanie w obecnym układzie albo wniesienie mało znaczącego rozwiązania, odpowiedź NIE jest zaprzeczeniem tego co stanowi odpowiedź TAK.

Do kwestii osobistych zaliczyłem :
- FORMALNE ZWIĄZKI HOMOSEKSUALNE
- LIBERALIZACJA PRAWA DO ABORCJI
- PRAWO DO ZAPŁODNIENIA IN VITRO
- ZNIESIENIE PROHIBICJI NA NARKOTYKI
- DOSTĘP DO BRONI DLA OBYWATELI
- CENZURA MEDIÓW/INTERNETU
- OBOWIĄZKOWY POBÓR DO WOJSKA
- KARA ŚMIERCI

Nie ma tutaj kwestii parytetów dla kobiet z jednego prostego powodu - nie jestem w stanie określić czy parytety ograniczają czy zwiększają czyjąś wolność obywatelską, mi osobiście wydaje się, że ją zmniejszają ale trudno mi to ocenić.

W kwestiach związanych z wolnością gospodarczą to :

- ZWIĄZKI ZAWODOWE
- ZUS/KRUS UBEZPIECZENIA SPOŁECZNE
- PAŃSTWOWA SŁUŻBA ZDROWIA
- PEŁNA PRYWATYZACJA
- NISKIE PODATKI
- STUDIA OPŁACANE Z PODATKÓW
- PRYWATYZACJA MEDIÓW PUBLICZNYCH

i ponownie tutaj 3 rodzaje odpowiedzi (TAK, NIE, ŚREDNIO), odpowiedź TAK oznacza zgodę na obecny kształt lub kształt zmierzający w danym kierunku, zwiększając rolę (np. zgoda na silną pozycję związków zawodowych, w przypadku ZUS oznacza przejście na system w pełni państwowy albo obecny, w przypadku studiów większe stypendia itd.).
Odpowiedź ŚREDNIO oznacza np. w przypadku związków zawodowych ich obecność ale nie poddawanie się pod ich dyktat, w przypadku ubezpieczeń społecznych zgodę na funkcjonowanie ZUS i wprowadzanie mniejszych lub większych jego reform, w przypadku służby zdrowia oznacza to np. wprowadzanie systemu komercjalizacji, w kwestii podatków min. stawki liniowej lub niskich podatków progresywnych, kwestia ta ogólnie dotyczy podatków a nie tylko podatku dochodowego, w przypadku studiów dotyczy to kwestii np. częściowo płatnych studiów a w temacie mediów np. likwidacji abonamentu, większej komercjalizacji. Odpowiedzi NIE oznaczają albo likwidację, lub totalną zmianę danego systemu.

W obu przypadkach czasami odpowiedź Średnio oznacza również brak informacji. Niestety niektóre dane mogą mieć błędnie przez was zinterpretowane, wynika to z tego co pisałem wcześniej - brak jasnej deklaracji poglądów przez kandydatów. Co do Pana Komorowskiego to jego poglądy najtrudniej jakkolwiek ocenić. W kwestiach gospodarczych jest to wręcz niemożliwe. Nie wiem czy ten Pan w ogóle ma jakieś poglądy gospodarcze - przyjąłem więc tutaj wybory całej partii PO oraz jego osobiste wypowiedzi.

Pragnę więc te wszystkie kwestie przedstawić w odpowiedniej tabelce poniżej (dla uproszczenia zastosowano również znaki graficzne). Po kliknięciu w obrazek ten powinien się powiększyć.


Teraz przedstawię te wszystkie poglądy na wykresie, który łączy cechy wolności gospodarczej oraz cechy wolności osobistej. Dla konkretnych odpowiedzi zależnie od odpowiedzi przyznawane zostały punkty (-1,0,1) a następnie zsumowane. Każdy kandydat otrzymał osobną ilość punktów w kategorii wolności gospodarczej i wolności osobistej. Na wykresie na osi poziomej mamy wolność gospodarczą a na osi pionowej wolność osobistą. Powstaje w ten sposób mapa poglądów kandydatów. Na poziomej osi na prawo znajduje się liberalizm gospodarczy, na lewo natomiast socjalizm gospodarczy. U góry pełne swobody obywatelskie, na dole ograniczenie swobód obywatelskich (po części jest to konserwatyzm). Po kliknięciu mamy powiększenie.

Teraz możecie sami porównać swoje poglądy z poglądami kandydatów i wybrać swojego przedstawiciela. Pamiętajcie, że stosuje tutaj specjalnie uproszczenia tak aby było to wszystko bardziej przejrzyste, a dostęp do informacji jest ograniczony i jest to wynik lenistwa i ignorancji części kandydatów !
W celu kontaktu do jakichkolwiek zmian w przedstawianych błędnie poglądach zapraszam na maila bydgostianin [at] gmail.com

-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

czwartek, 13 maja 2010

Jak to jest z tym wzrostem gospodarczym?

Wskaźnikiem pokazującym siłę gospodarki jest PKB czyli produkt krajowy brutto. PKB opisuje zagregowaną wartość dóbr i usług finalnych wytworzonych na terenie danego kraju w określonej jednostce czasu (najczęściej w ciągu roku). Częściej jednak stosuje się wskaźnik PKB per capita, liczony jako siła nabywcza (PPP).

Problem jaki chciałbym dzisiaj postawić to określenie czy Polska faktycznie kogoś goni gospodarczo czy jest wręcz przeciwnie i nawet nie doganiamy czołówki. Posłuży do tego wskaźnik PKP per capita.

Korzystając z danych z CIA - The World Factbook, możemy przeprowadzić kilka wyliczeń, ile faktycznie rośnie Polska gospodarka na jednego mieszkańca w porównaniu do innych państw. Co ważne nie chodzi o wzrost procentowy ale o wzrost nominalny per capita ! To bardzo ważne gdyż każde państwo ma inną podstawę do wyliczeń wzrostu procentowego. Dlatego nie można porównywać danych % gdyż te zawsze odnoszą się do czego innego ! Tutaj znowu spotykamy się z głupotą mediów, które pokazując wzrost o 1 % i porównując go np. do wzrostu innego kraju o 0,5 % twierdzą, iż pierwszy kraj rozwija się szybciej i dogania tego drugiego, niestety niekoniecznie, wiele tutaj zależy od podstawy tych obliczeń.

To, że jedna osoba ma 100 zł i konto oprocentowane na 1 % a inna ma 1000 zł i konto na 0,5 % nie oznacza przecież, że ten pierwszy dogania tego drugiego. Jest to możliwe jedynie poprzez długotrwałe utrzymanie wzrostu, co wcale nie jest łatwe. Pierwszy zarobi rocznie 1 zł natomiast drugi już tych złotych zarobi 5. Trudno w takiej sytuacji mówić o faktycznym doganianiu tego drugiego.

Spójrzmy na dane liczbowe, kto kogo goni, kto komu ucieka. O ile komu spadło a ile komu wzrosło. W czasie spadków PKB w innych krajach i wzrostu tego wskaźnika w Polsce sytuacja jest jasna, że gonimy inne gospodarki i to w zawrotnym tempie !

Polska :
2009
PKB per capita na koniec 2008 - $17,600
wzrost - 1,7 %
nominalny wzrost ~ 300 $
Poziom z 2009 - $17,900

W takich warunkach rocznie więc wypracowujemy około 300 $. Jeżeli wzrost w przyszłych latach będzie większy (przewiduje się 3,5 %) to będzie to znacznie większa liczba.
USA :
2009
PKB per capita na koniec 2008 - $48,000
Wzrost/spadek - (- 2,4%)
nominalny spadek - (-1152$)
Poziom z 2009 - $46,848

Różnica między naszymi PKB zmniejszyła się o około 1400 $ na korzyść Polski. Dzięki spadkowi w USA i naszemu wzrostowi tak naprawdę dostaliśmy kilka lat żeby dorównać do tego państwa.

Niemcy :
2009
PKB per capita na koniec 2008 - $35,900
Wzrost/spadek - (- 2,4%)
nominalny spadek - (-1795$)
Poziom z 2009 ~ $34,100

Różnica z Niemcami natomiast wyniosła, aż 2100 $. Tu również podobna sytuacja. Warto jednak zauważyć, że relatywnie kraj kryzysowy czyli USA wychodzi znacznie lepiej w całej sytuacji niż Niemcy.

Natomiast jak to wygląda z państwami, które mają wzrost gospodarczy. Czy one nas gonią ? Czy goniły nas w 2009 roku - roku kryzysu ?

Chiny :
2009
PKB per capita na koniec 2008 - $6,100
Wzrost/spadek - 8,7%
nominalny wzrost - 530,7$
Poziom z 2009 ~ $6,600

Chiny ewidentnie gonią i nas i praktycznie cały świat. Pomimo niskiej bazy mają na tyle wysoki wzrost, że spokojnie przeganiają w nim również Polskę.

Indie :
2009
PKB per capita na koniec 2008 - $2,900
Wzrost/spadek - 6,5%
nominalny wzrost - 188,5$
Poziom z 2009 ~ $3,100

Tutaj widzimy jednak, że Indie nie dają rady pomimo kolosalnego wzrostu procentowego. Żeby wyprzedzać inne kraje musiałyby taki wzrost utrzymać przez lata, co staje się przecież coraz trudniejsze. Polska na tle Indii wciąż więc im ucieka.

Załóżmy jednak, że ostatnie lata wynikały z kryzysu i, że USA oraz państwa UE będą miały w przyszłości jednak wzrost gospodarczy (minimalny ale jednak) . Natomiast Chiny i Indie utrzymają swoje wzrosty. Polska natomiast również dobije do planowanego poziomu 3,5 %. Co wtedy nastąpi ? Czy faktycznie te państwa nas dogonią, czy my dogonimy Niemcy ? Kiedy to nastąpi ?

Zakładam więc, że średnioroczny wzrost wyniesie :

USA - 1,5 %
Niemcy - 1 %
Polska - 3,5 %
Chiny - 8 %
Indie - 7 %

Podstawy do wyliczeń PKB na koniec roku 2009.

USA - 46,900
Niemcy - 34,100
Polska - 17,900
Chiny - 6,600
Indie - 3,100

Dla ułatwienia zaczynamy liczyć już od roku 2010 (chociaż wiem, że Polska nie będzie miała takiego wzrostu).

W 2020 roku mamy więc następujące wyniki :

USA - 55,200
Niemcy - 38,000
Polska - 26,100
Chiny - 15,400 (prawie poziom dzisiejszej Polski z roku 2010)
Indie - 6,500 (poziom dzisiejszych Chin z 2010)

W 2030 roku mamy więc następujące wyniki :

USA - 64,100
Niemcy - 42,000
Polska - 36,860 (przekroczono poziom dzisiejszych Niemiec z roku 2010)
Chiny - 33,200 (Chiny nas doganiają, również osiągając zbliżony poziom do Niemiec z 2010)
Indie - 12,800

W 2040 roku mamy więc następujące wyniki :
USA - 74,400
Niemcy - 46,400
Polska - 52,000 (Polska przegania wyraźnie Niemcy)
Chiny - 71,700 (Chiny doganiają USA)
Indie - 25,200 (Indie przekroczyły dzisiejszy poziom Polski)

Oczywiście przedstawione założenia nie mają szans utrzymać się w dłuższym czasie. Wypracowywanie wzrostu przez Chiny na poziomie 7-9 % rocznie nie jest do utrzymania w dłuższym czasie. Jednak zwróćmy uwagę, że nawet przy tak optymistycznym założeniu trudno jest temu państwu dogonić USA. Oczywiście przyjęto również, iż USA i Niemcy będą miały wzrost gospodarczy. Rzeczywistość pokazuje jednak, że różnie z tym bywa.

Co ważne spadek w PKB ma większe odbicie niż jego wzrost. Wynika to z bazy obliczeń. Jeżeli mamy PKB wynosi 100 $ i spadło o 5% oznacza to spadek do poziomu 95. Niestety wypracowanie nawet wzrostu 5 % z poziomu 95 nie sprawi, iż wrócimy do pierwotnego stanu ! To bardzo ważne, niestety media o tym zapominają, a dziennikarze zdaje się nie mają w ogóle pojęcia o matematyce.

Przyjmijmy więc wariant gdzie wzrostu w Chinach i Indiach są trochę niższe. Resztę natomiast pozostawmy na stałym poziomie.

Zakładam więc, że średnioroczny wzrost wyniesie :

USA - 1,5 %
Niemcy - 1 %
Polska - 3,5 %
Chiny - 6 %
Indie - 6 %

W 2020 roku mamy więc następujące wyniki :

USA - 55,200
Niemcy - 38,000
Polska - 26,100
Chiny - 12,500
Indie - 5,800

W 2030 roku mamy więc następujące wyniki :

USA - 64,100
Niemcy - 42,000
Polska - 36,860 (przekroczono poziom dzisiejszych Niemiec z roku 2010)
Chiny - 22,430 (przekroczony poziom dzisiejszej Polski)
Indie - 10,500

W 2040 roku mamy więc następujące wyniki :
USA - 74,400
Niemcy - 46,400
Polska - 52,000 (Polska przegania wyraźnie Niemcy)
Chiny - 40,200 (Przekroczony wyraźnie poziom dzisiejszych Niemiec z 2010)
Indie - 18,800 (Poziom Polski z 2010)

Jak to będzie więc za 30 lat ? Czy faktycznie Chiny dadzą radę utrzymywać wysoki wzrost ? Czy w końcu USA, Niemcy i inne państwa będą utrzymywać wzrost ? Wszystko jest bardzo skomplikowane, gdyż rynek działa jak naczynia połączone, trudno rosnąć gdy inni tracą lub się rozwijają powolnie. Chiny i Indie będą posiadać bardzo duży rynek wewnętrzny co na pewno będzie sprzyjać ich wzrostowi. Nawet jeżeli takie kraje jak USA nie będą już w stanie więcej kupować od Chińczyków to będą to w stanie robić sami mieszkańcy Chin. Istnieje więc realna szansa na wzrosty przedstawione powyżej na poziomie 6-8 % i utrzymanie tej tendencji w dłuższym czasie dla państw azjatyckich. Martwi mnie jednak sytuacja Polski. Czy Polska powróci na ścieżkę szybkiego wzrostu ? Na te pytania trudno odpowiedzieć.

-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

poniedziałek, 10 maja 2010

Jest sobie lewicowy lokal w Warszawie


Taki wpis o tym jak socjaliści i antykapitaliści sprawnie wykorzystują mechanizmy rynkowe. Dla uświadomienia czym jest to miejsce i jak to wszystko działa. Ludzie tego nie wiedzą !!!

W Warszawie funkcjonuje już od dłuższego czasu pewien lokal, nazywa się Nowy Wspaniały Świat. Co w tym dziwnego ? Na razie nic.

Znajduje się on na rogu ulicy Nowy Świat i ulicy Świętokrzyskiej. Jest to samo centrum miasta, prawdopodobnie najlepsza lokalizacja w Warszawie na tego typu działalność.

Jest to kawiarnia połączona z pubem/klubem. Oficjalnie jest to Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat.

Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat zarządza Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego, które przez najbliższe 3 lata będzie prowadzić kawiarnię przy Nowym Świecie.

Kawiarnia i klub na parterze czynne są codziennie od 11.00. Cały zysk ze sprzedaży przeznaczony jest na działalność "kulturalną" Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat

Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego to twórcy "Krytyki Politycznej" czyli:

"Naszym podstawowym celem jest wprowadzenie i umocnienie w sferze publicznej lewicowego projektu walki z ekonomicznym i kulturowym wykluczeniem. Wychodzimy z przekonania, że nie będzie szans dla lewicowej polityki bez stworzenia wcześniej w sferze publicznej miejsca na lewicowy dyskurs i projekt społeczny."

należy ten fakt połączyć z :

"Obecnie w centrum Warszawy tworzymy interdyscyplinarne Centrum Kultury „Nowy Wspaniały Świat” – miejsce spotkań artystycznych i naukowych, pokazów filmowych, przestrzeń wystawienniczą i kawiarnię kulturalną. Na partnerze dawnej kawiarni Nowy Świat powstanie księgarnia, salonik prasowy i główne miejsce wydarzeń artystycznych: premier książkowych, debat, slamów poetyckich, festiwali filmowych, koncertów. Na piętrze – Otwarty Uniwersytet Obywatelski z zajęciami wybitnych polskich i zagranicznych intelektualistów."

Jakie to naukowe i wybitne pokazy i idee można tam spotkać ? Wszystkie socjalistyczne idiotyzmy, lewackie dyrdymały i herezje dążące do dzielenia ludzi i odrzucania tego co jest oczywistością czyli wolnego rynku. Przykładowe akcje :

- głoszenie lewackich idei (weekend antykapitalizmu, stop GMO)
- walka z globalnym ociepleniem, ekosocjalizm itd.
- dzielenie ludzi według orientacji seksualnej (wspieranie i promocja homoseksualizmu)
- wspieranie seksizmu (wspieranie feminizmu), dzielenie ludzi według płci

Konkretnie :
- "Dlaczego zwierzęta traktujemy przedmiotowo a nie podmiotowo?"
- "Debata o ekologicznym stylu życia oraz warsztaty ekologiczne towarzyszące promocji broszury Eko-Sztuczki."
- "Klub filmowy LGBT" (homoseksualizm)
- "Weekend antykapitalizmu"

"Wybitni" goście np :
Goście: Kazimiera Szczuka i Robert Cyglicki (Greenpeace Polska.
Goście: Tim Clapham (Labour Party, Wielka Brytania), Jean-Christophe Paris (Party of European Socialists, Belgia), Maciej Gdula (Krytyka Polityczna)

Czyli po prostu czysta lewicowa propaganda. Warto to wiedzieć odwiedzając to miejsce, gdyż kupując tam cokolwiek wspieracie właśnie takie idee.

Oczywiście każdy powie, że przecież mam wybór czy muszę tam iść czy nie i czemu tu się oburzać. Zgadzam się w 100 % ! Każdy powinien mieć wybór ale i równe szanse dostępu do rynku. Niech sobie głoszą socjalistyczne głupoty tylko...

Jak piszą twórcy lokalu dziękują za jego powstanie Miastu Stołecznemu Warszawa i Wydziałowi Kultury Dzielnicy Śródmieście, co wiąże się z tym że poszły na to moje podatki. To raz.

Po drugie wielcy czcigodni antykapitaliści i prosocjaliści wspierający walkę klas i proletariat mogliby chociaż być w miarę spójni z tym co głoszą. Skoro odrzucają wolny rynek, tzw "wyzysk" i kapitalizm to dlaczego prowadzą komercyjną knajpę ? Dlaczego w imię praw pracowników pozwalają im pracować w zadymionych pomieszczeniach (tak można tam palić) ? Dlaczego regulują za pomocą mechanizmów rynkowych (cen) ilość gości w lokalu ? Jakim to socjalistycznym mechanizmem ustalono tam cenę piwa początkowo na 7 zł a potem zmieniono na 8 zł ? Czyżby zadziałał tu złowieszczy rynek ? Chciwość i pazerność ? Czy może dobroduszność socjalistów i jest to cena "dostępna" dla "każdego" ?

Skoro tak wierzą w swój socjalizm to proszę bardzo droga wolna, rozdać najlepiej wszystko za darmo i dostęp dla każdego po równo, przecież każdemu się należy ! A jak się nie zmieszczą ludzie w lokalu ? To najlepiej wyjść na ulice i walczyć z wyzyskiem ! Oto droga do socjalizmu ! Przecież to przejaw wykluczenia ekonomicznego żeby nie było kogoś stać na wypad do tego lokalu.

Hipokryzja pełną gębą.

PS. Nie zabraniam nikomu i nie roszczę sobie praw do mówienia co kto może i co kto musi. Mówię jedynie o byciu konsekwentnym w tym co się głosi i w tym co się robi. Będę zawsze konsekwentnie walczył z przejawami głupoty i korzystania z moich pieniędzy w celu promowania debilizmu i socjogłupoty. Nie wyrażam zgody na takie dysponowanie moim majątkiem przez państwo. Wpisem tym chciałem również uświadomić czym w rzeczywistości jest to miejsce i co się tam wspiera.

PS2. Dziwi mnie, że strona liberalna/konserwatywna i kapitalistyczna nie poszła kierunkiem jakim poszła "Krytyka Polityczna" i sama nie otwiera swoich miejsc spotkań - kawiarni, pubów, knajpek ale bez hipokryzji tylko na podstawie czysto komercyjnej - nakierowanej na zysk, dzięki któremu spełniane są potrzeby innych osób. Czy nie brakuje wam takich miejsc ? Może wynika to z tego, że takie środowiska nie chcą korzystać z pomocy państwa i lokale takie nie powstaną w samym centrum miasta w najlepszej lokalizacji.

PS3. Lokal sam w sobie jest ok i gratuluję jego wykonania, surowy wystrój, dobra muzyka, jednak nie zgadzam się na hipokryzję i głupotę oraz wykorzystywanie w takich celach moich podatków.

-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

System gospodarczy w jakim żyjemy. Korpomediosocjalizm ?

Żyjemy w systemie, który tak naprawdę trudno jednoznacznie określić. Na pewno nie żyjemy w systemie wolnorynkowym. To akurat stwierdzić jest łatwo. Publiczna służba zdrowia, publiczna edukacja, państwowe szkoły wyższe, koleje, część przedsiębiorstw państwowych, publiczna telewizja, rozbudowana biurokracja, regulacje, limity, koncesje, prohibicja na towary, regulacja obrotu towarów i usług, monopol państwa w części dziedzin, dotacje, subwencje, przymusowe "ubezpieczenia" emerytalne, tak wygląda obecnie Polska a wymienione przykłady to jedynie wierzchołek góry lodowej.

Trudno system ten również jednoznacznie zakwalifikować jako socjalizm. W Polsce wciąż istnieje własność prywatna i jakaś tam, co prawda ograniczona, możliwość działania na rynku. Niestety obecny system nie sprzyja tym najmniejszym na rynku, młodym duchem i chętnym do działania.
W Polsce natomiast świetnie mają się duże korporacje o trudnej do określenia strukturze właścicielskiej, najczęściej kierowane przez managerów. Te działają często na podłożu publiczno-prywatnym. Korzystają tak naprawdę z przywilejów obecnego systemu, który sprawnie uniemożliwia dostęp do rynku mniejszym podmiotom. Same natomiast uzyskują ulgi podatkowe, wykorzystują drogich doradców do obejścia danin, samemu często uzyskując dodatkowe przywileje w zamian za przeprowadzenie "inwestycji".

Obecność korporacji świetnie widać w systemie finansowym Polski. Regulacje rynkowe sprawnie ograniczają liczbę graczy do kilkunastu liczących się na rynku banków, których kapitał zazwyczaj pochodzi z zagranicy. Niby nic w tym złego, rynek tak chciał. Niestety nie do końca. W normalnym systemie rynkowym ilość usług finansowych na rynku byłaby wielokrotnie większa a liczba podmiotów prowadzących działalność w tym segmencie znacznie, znacznie wyższa.
Poza segmentem finansowym korporacje doskonale czują się w branży dotyczącej produkcji. Tutaj często spotykamy się z pomocą państwa w zamian za inwestycje. Rzeczy typu doprowadzenie drogi, sprzedaż ziemi poniżej faktycznej ceny rynkowej oraz szereg dotacji to już standard. Oczywiście prywatny właściciel na takie przywileje nie ma szans.

W jakim systemie więc żyjemy ? Z jednej strony wydawałoby się, że otaczające nas korporacje powinny świadczyć o wolnym rynku, z drugiej strony realia prawne i gospodarcze świadczą o tym, że działamy w socjalizmie. Ja system ten kwalifikuje jako korposocjalizm - czyli system prywaty(prywaty w złym znaczeniu) połączonej z socjalizmem, należy jednak do niego dodać jeszcze jeden element czyli media. Chyba jest to najgorszy i najbardziej niesprawiedliwy system jaki istnieje, gdyż brakuje w nim wolności jednostki. Wydaje mi się, że ludzie żyjący w Polsce właśnie przez ten dziwny układ systemowy określają wolny rynek jako wyzysk, który kojarzy im się właśnie z korporacjami.

Co ważne, to właśnie dużym korporacjom zależy również na tym aby system taki istniał w nieskończoność. Jakoś nie słychać w mediach głosów wymienionych firm o tym, że system w jakim żyjemy jest zły, chyba że dotyczy to konkretnych zmian podatkowych wobec nich. Dzięki systemowi w jakim funkcjonujemy sprawnie ograniczana jest konkurencja na rynku, czyli poprawiana pozycja korporacji. Obecni na rynku gracze doskonale wiedzą, że dla nich zaletą jest trudny dostęp do rynku i najwyższy próg wejścia. Niestety obecni na rynku zawsze mają bardziej znaczący się głos - czy to w mediach, czy wśród polityków - niż osoby, które dopiero chcą na ten rynek wkroczyć.

Przykłady można mnożyć. Telewizje takie jak TVN czy Polsat doskonale zdają sobie sprawę, że po prywatyzacji TVP musieli by zmagać się z znacznie większą konkurencją. Już gdy pojawiły się głosy o zniesieniu abonamentu te GŁOŚNO protestowały, twierdząc iż TVP to misja publiczna i inne bzdety. Wiedzieli doskonale, że będą zmuszeni obniżyć ceny reklam i robić lepszą telewizję gdy TVP będzie musiało zdobywać fundusze z rynku. Wizja prywatyzacji TVP i np. podzielenia jej na kilka podmiotów oraz sprzedania z licytacji to czarna wizja dla stacji telewizyjnych i mediów, min. poprzez zwiększenie konkurencji. W mediach więc temat prywatyzacji mediów jest więc unikany. Oczywistym jest również, że dla pracowników TVP wizja prywatyzacji to również czarny scenariusz. Znaczne nad zatrudnienie, nepotyzm, ustawianie przetargów, wysokie pensje i małe wymagania od pracy - żyć nie umierać.

Z drugiej strony systemu zmieniać nie chcą politycy. Władza Państwa w Polsce jest wszechobecna i reguluje praktycznie każdą dziedzinę życia. Wiąże się to z wieloma profitami dla tej grupy - miejsca pracy dla rodzin, łapówki, poważanie społeczne, na głosach wyborców kończąc. Dlatego wspierają oni pozornie dobry dla osób biedniejszych system w postaci pośrednio płatnej służby zdrowia, pośrednio płatnego szkolnictwa, władzy związków zawodowych itd. Oczywiście wszystkie te rzeczy mają negatywny wpływ zarówno na biednych jak i na klasę średnią. Niestety ludzie nie potrafią spoglądać na rezultaty pewnych decyzji a widzą jedynie krótkowzrocznie profity dla siebie.

Jak więc mamy sytuację w Polsce ? Mamy silną pozycję korporacji i ludzi ustawionych, olbrzymią władzę mediów, bardzo duży wpływ Państwa na życie obywateli, a także pozorne wsparcie dla biednych. Czysty korpomediosocjalizm. Kto więc traci ? Tak naprawdę tracą wszyscy, ale przede wszystkim tracą młodzi, zdolni, pracowici i uczciwi - czyli Ci którzy na wolnym rynku byliby najcenniejsi. Z jednej strony mamy wiele ograniczeń i regulacji, z drugiej strony wysokie obciążenia podatkowe i brak woli zmiany całego systemu.

-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

piątek, 7 maja 2010

Znajdziesz mnie na :

-
Znajdziesz mnie na :
Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014
Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

Ile w rzeczywistości zarabiają Polacy?

Temat zarobków Polaków jest często poruszany w mediach. Niestety medialna papka i brak wiedzy dziennikarzy i redaktorów przyprawia o zawrót głowy. Niestety ale w ekonomii jest tak, że jest to nauka o tym czego wiele osób zwyczajnie nie widzi lub po prostu nie chce widzieć. Ten problem będę poruszać w przyszłości na blogu wielokrotnie.

Wracają do tematu zarobków Polaków to pragnę przedstawić w prosty sposób ile w rzeczywistości oni zarabiają oraz w kolejnych tematach ile powinni zarabiać. Korzystają z statystyk GUS oraz innych pokażę więc ile faktycznie kto powinien dostawać pieniędzy i dlaczego dzieję się tak, iż ich nie dostaje.

Problem netto, brutto, i pełny koszt pracy.

Pensja netto to wynagrodzenie, które otrzymujesz do ręki - po odciągnięciu wszystkich podatków i składek (będących faktycznie podatkami)

Pensja brutto to tak naprawdę OSZUSTWO przeprowadzone na pracowniku, pokazuje ono wynagrodzenie po odciągnięciu składek i podatku ale jedynie po stronie pracownika !!!

Co więc wchodzi w pensję brutto ? Kolejno jest to :
- wynagrodzenie netto (to, które faktycznie dostajesz)
- składka ZUS (będąca zwykłym podatkiem), w której skład wchodzi część emerytalna, rentowa i chorobowa)
- składka NFZ (kolejny podatek)
- zaliczka na podatek dochodowy (czyli podatek dochodowy)

Jakkolwiek nie nazwiemy podatku składką to i tak jest to podatek. Jest to kolejny przejaw oszustwa, które wprowadza państwo nie nazywając rzeczy po imieniu.

Pełne koszty pracy = Twoje pełne wynagrodzenie
Poza wynagrodzeniem brutto pracodawca i tak ponosi jeszcze dodatkowe koszty Twojej pracy. Nie można więc powiedzieć, że wypracowujesz pensje brutto. Należy tu doliczyć narzuty i wszystkie składki - te pracownika i pracodawcy. Pracodawca przecież ich nie poniesie jeżeli Ciebie nie zatrudni. Jest to więc faktyczny koszt Twojej pracy. Co więc wchodzi w skład pełnego wynagrodzenia :
- pensja brutto
- składka ZUS
- składka na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych

W ten sposób powstają pełne koszty pracy, które ponosi pracodawca. Spójrzmy na przykłady jak to ma się w liczbach.

Przykład - wynagrodzenie minimalne.

Wynagrodzenie minimalne to narzucona przez Państwo cena minimalna za konkretny produkt. Produktem tym jest praca osób pracujących na podstawie umowy o pracę. Aktualnie w 2010 roku wynosi ona 1317 zł brutto. Oznacza to, iż nie możemy zatrudnić nikogo poniżej tej sumy. Oznacza to również, iż ja jako pracownik nie mogę wykonywać pracy dla kogoś za mniej niż określona kwota. Będąc młody i np. mieszkając jeszcze z rodzicami powinienem pracować taniej niż inni. Wtedy mogę zdobyć doświadczenie, staż pracy i nowe umiejętności, które pozwolą mi zarabiać więcej. Niestety nie mogę tego uczynić w przypadku gdy istnieje wynagrodzenie minimalne. Przedstawiając wam przykład liczbowy pokażę ile w rzeczywistości mogę zarobić a ile to będzie kosztowało pracodawcę. Korzystam do wyliczeń z kalkulatorów wynagrodzeń, które można znaleźć w Internecie.

Pensja netto - 984,16 zł
Składka ZUS = 128,54 zł (emeryt.) + 19,75 zł (rent.) + 32,27 zł (chorob.) + 209,80 zł (ZUS od pracodawcy) = 390,36 zł
NFZ - 102,28 zł
Podatek dochodowy - 50 zł
FP i FGŚP - 33,59 zł
Łączny koszt poniesiony przez pracodawcę - 1560,39 zł
klin podatkowy - 576,23 zł

Już tutaj widzicie, że termin wynagrodzenie brutto jest bezzasadny. Nie ma on znaczenia ani dla pracownika ani dla pracodawcy. Dla pracownika liczy się jedynie to co otrzyma do ręki. On widzi więc 984,16 zł. Natomiast dla pracodawcy to również pozycja abstrakcyjna. Pracodawca widzi jedynie koszt pracy, nie obchodzi go ile Ty faktycznie dostaniesz. Dla niego minimalny koszt pracy to 1560,39 zł.
Korzystanie z terminu brutto to jawne oszukiwanie pracownika przez państwo. Wmawia się mu, że narzut podatkowy jest mniejszy niż w rzeczywistości i, że to pracodawca go "wyzyskuje" co nie jest zgodne z prawdą.
W rzeczywistości pracownik powinien otrzymywać owe 1560,39 zł i samemu nimi dysponować. Dla osób biednych jest to kolosalna różnica. Zwróćmy zresztą uwagę, że wiele osób byłoby wstanie pracować za mniej niż 1,5 tys zł miesięcznie. W ten sposób również kreowana jest bezrobocie, jest to jednak wpis na kolejne tematy. Musimy pamiętać, że aby kogokolwiek zatrudnić pracownik musi wyrobić dla pracodawcy więcej niż 1,5 tys zł, gdzie faktycznie dostanie on do ręki zaledwie 984,16 zł. Tu pojawia się tzw. "klin podatkowy", w tym przypadku wynosi on, aż 576,23 zł. Da osób zarabiających tak mało, jest to bardzo duża suma.

Przykład - wynagrodzenie średnie.

Kolejny przykład to wynagrodzenie średnie. Przeciętnie w Polsce wynosi ono 3231,13 zł brutto. Czemu więc wiele osób słysząc te statystyczne dane im zaprzecza i twierdzi, że "nikt tyle nie zarabia". W rzeczywistości zarabiamy znacznie więcej a dostajemy do ręki znacznie mniej. Oto przykład liczbowy :

netto - 2318,21 zł
brutto - 3231,13 zł
składka ZUS - 443,16 zł + 514,92 zł = 958,08 zł
rzeczywiste koszty pracy - 3828,24 zł
klin podatkowy - 1510,03 zł (!!!)

Gdzie się podziało 1510,03 zł ? oczywiście w podatkach (składkach).

Przykład - pensja 4000 zł netto

netto - 4000 zł
brutto - 5645,41 zł
rzeczywisty koszt pracy - 6688,68 zł
klin podatkowy - 2688,68 zł

O czym należy pamiętać patrząc na te liczby ? O tym, że dla pracodawcy zawsze będzie liczyło się to, iż zatrudnienie Ciebie musi być opłacalne. Jeżeli chcesz zarabiać 4000 zł netto musisz więc wyrobić dla niego co najmniej około 7000 zł a i tak ma on z Ciebie mały pożytek i mierny zarobek. Pamiętaj, że nie bierzemy tu pod uwagę również innych rzeczy, które są problemem pracodawcy aby tą pracę dać tj. szkolenia, biuro, sprzęt do pracy itd. a także narzuty podatkowe, które on ponosi (np. podatek dochodowy, podatek od nieruchomości itd.)) czy później podatek, który poniesie konsument (VAT) kupując produkty/usługi przez Ciebie świadczone. Postaram się przeanalizować wpływ tych wszystkich podatków na rynek pracy w przyszłych wpisach.

Proponuję wam zabawę z kalkulatorem wynagrodzeń. Sprawdźcie na ile okrada was Nasze państwo, waszych rodziców itd. Możecie go znaleźć np. tutaj

Ciekawostka ZUS.

Warto również zobaczyć co dzieję się ze składką ZUS. Przy średnim wynagrodzeniu miesięcznie oddajemy tam aż 958,08 zł. Zakładamy, że nie dajemy tych pieniędzy nawet na oprocentowane konto, składamy to przez 12 miesięcy x 40 lat pracy. W ten sposób składamy około 459 878,4 zł. Licząc, że będziemy żyć jeszcze 20 lat możemy w prosty sposób wyliczyć dzieląc tą sumę na 12 miesięcy x 20 lat. Wyjdzie nam 1916,16 zł do ręki. Bez oprocentowania, kapitalizacji, przy pełnej wypłacie środków.

Zadanie dla was. Policzcie ile wyjdzie wam stosując procent składany z oprocentowaniem rocznym np. 3 %. Jaką sumę uzyskamy po 40 latach ? Jaką emeryturę możemy wypłacić ? Pamiętajcie, że licząc emeryturę środki wciąż są oprocentowane, wypłacacie przecież jedynie miesięcznie daną kwotę, reszta wciąż pracuje na koncie.





-

Znajdziesz mnie na :

Facebook : http://www.facebook.com/pages/Bydgostianin/100700469976014





Zapraszam również na blog o Bydgoszczy - historii, teraźniejszości i przyszłości tego wspaniałego miasta: http://bydgostianin.blogspot.com/

wtorek, 4 maja 2010

4 sposoby gospodarowania pieniędzmi i dostarczania dóbr

Temat gospodarowania pieniędzmi jest dosyć szeroki i często poruszany w teorii ekonomii oraz w literaturze. Niestety w obecnych mediach nie jest on często spotykany, wręcz pomijany. Aktualnie w mainstreamowych przekazach nie odnajdujemy żadnego zastanowienia się nad tym w jaki sposób dzieję się to, iż dobra pojawiają się na rynku, kto za nie płaci oraz to kto gospodaruje środkami. Wiedza ta jest uznawana za dogmat, że to jakoś się dzieję i "tak już jest". Brakuje tu jednak myślenia jak sprawić aby proces ten był efektywny, opłacalny i sprawiedliwy.

System w jakim żyjemy to system Społecznej Gospodarki Rynkowej. Taki zapis odnajdziemy również w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Czym jest Społeczna Gospodarka Rynkowa trudno tak naprawdę powiedzieć. Dawniej w ten sposób określano gospodarkę, w której to społeczeństwo poprzez indywidualną działalność uczestników rynku dysponowało środkami i dostarczało dobra na rynku kierując się zyskiem (nie tylko pieniężnym). Obecnie za Społeczną Gospodarkę Rynkową uznaję się tak naprawdę system socjalistyczny, w którym na rynku oprócz indywidualnych uczestników obecne są inne podmioty, głównie państwowe. Gdzie rolę Państwa uznaję się za kluczową. Ma ona jednak w różnych krajach inny charakter.

Myśląc o roli Państwa w gospodarce warto przemyśleć istniejące sposoby gospodarowania pieniędzmi. Można prosto wydzielić 4 sposoby takiego gospodarowania. Podział gospodarowania pieniędzmi zależy od 2 czynników - czyje potrzeby spełniamy oraz za czyje pieniądze je spełniamy. Ilustruje to poniższy diagram.



Diagram ten jest jedynie uproszczeniem całej sytuacji. Należy go rozbudować chociażby o element ponoszenia odpowiedzialności pieniężnej i skutków wydatków. Co ważne diagram ten nie musi dotyczyć jedynie dysponowania pieniędzmi. Pieniądz jest jedynie dobrym wyznacznikiem i przelicznikiem innych środków, które posiadamy tj. czasu, wartości niematerialnych, usług itd. Warto również model rozbudować o gradację każdego z kwadratów.

Co jest podstawą diagramu to jest nim fakt, iż najefektywniejszy sposób dysponowania pieniędzmi to kwadrat I, w którym wydajemy własne środki na własne potrzeby. Ponosimy więc tutaj pełną odpowiedzialność za poniesiony wydatek a także jego skutek! Wydając więc pieniądze sami decydujemy co za nie kupujemy i dokonujemy w miarę optymalnego wyboru.

Kwadrat II to również dosyć optymalny wybór pod względem odpowiedzialności finansowej. Wydajemy własne środki na obce potrzeby. Jednak to my indywidualnie decydujemy czy takiego wyboru dokonać. Niestety pojawia się tutaj problem z określaniem tych dóbr w optymalny sposób. Należy jednak zauważyć, że sytuacja ta będzie miała różny charakter w zależności od znajomości potrzeb. W przypadku rodziny te potrzeby będą w miarę łatwe do określenia i można je traktować jako własne. Podobnie jest z wolontariatem o małej skali, gdzie znamy dokładnie problemy ludzi którym pomagamy. Co ważne to jednak zawsze my indywidualnie jako właściciele środków decydujemy czy chcemy je wydatkować i to my poniesiemy odpowiedzialność finansową. Natomiast nawet w przypadku źle dobranych dóbr i wypełnienia potrzeb nieodpowiednio skutek dla odbiorców jest nieznaczący, gdyż taki transfer ma charakter dodatku (w imię zasady lepsze coś niż nic).

Dobrym przykładem dysponowania pieniędzmi w tym zakresie jest kupno prezentu. Zawsze mamy z tym problem, nawet gdy kogoś dobrze znamy. Często nawet w sytuacji gdy wiemy co kupić np. zegarek możemy nie trafić z wyborem modelu, wzoru itd. Pomyślmy więc jakie muszą być kolosalne błędy w spełnianiu potrzeb w kwadracie IV, gdy o spełnianiu potrzeb decyduje np: państwo, które kompletnie nas nie zna i nie jest w stanie określić tego czego dokładnie potrzebujemy.

Kwadrat III
Sytuacja, w której wydajemy obce pieniądze na własne cele i potrzeby. Jest to klasyczny przykład wydatków administracyjnych związanych z utrzymaniem bieżącej działalności. Budżet takich jednostek nie podlega zasadom rynkowym, suma jaka zostanie przekazana urzędowi czy jednostce administracyjnej zostanie w pełni wydana i zawsze znajdą się kolejne potrzeby. Dlatego często w takich jednostkach występuje deficyt środków.

Innym, lepszym pod względem gospodarowania przykładem jest sytuacja prowadzenia wydatków przez managerów w prywatnych firmach. Gospodarują oni nieswoimi pieniędzmi w imieniu właścicieli. Charakter wydatkowania zależny jest więc od nadzoru właścicielskiego oraz od struktury kapitałowej, gdyż sytuacja ta dotyczy głównie spółek kapitałowych. W przypadku gdy występuje fizyczny właściciel/właściciele rola managera ma charakter pracy osoby zatrudnionej, wykonującej polecenia. Tutaj gospodarowanie jest zbliżone do do tego w kwadracie I. Inaczej jednak wygląda sytuacja w przypadku gdy mamy do czynienia z dużą firmą, spółką kapitałową z rozmytą strukturą właścicielską czyli dzisiejszą korporacją. Niestety wówczas wydatkowane są pieniądze spółki przez managerów, którzy pełnią rolę quasi-właścicieli. Powstaje problem rozmytej odpowiedzialności za ponoszone wydatki i brak zwracania uwagi na ich wielkość, w szczególności na pensje, infrastrukturę biurową itd. Istnieją jednak mechanizmy udoskonalające ten proces wydatkowania np. poprzez włączanie managerów do struktur właścicielskich. Co ważne w przypadku kwadratu III znane są potrzeby i cele tych wydatków.

W kwadracie IV natomiast mamy przykład sytuacji najgorszej z możliwych. Zarówno nie zwracamy uwagi na wielkość wydatków ale także nie jesteśmy w stanie określić jej celowości. To w tej części znajdują się instytucje rządowe, wydatki państwa, pomoc społeczna. Do tego kwadratu należy również zaliczyć działalność fundacji i organizacji charytatywnych. Warto jednak zauważyć, iż te organizacje nie pobierają pieniędzy przymusowo. Oznacza to więc, że są on wynikiem decyzji podjętych przez indywidualne osoby, które to tak naprawdę ponoszą odpowiedzialność finansową. Sprawia to, iż w takim przypadku wydatkowanie jest sensowne i zachowuje cechy gospodarności.

Niestety wszelkie wydatki państwa odchodzą od tej reguły. Państwo posiada swoje wpływy z podatków - przymusowych danin. Zebrane więc pieniądze będą wydatkowane zawsze w całości i przeznaczone na potrzeby które trudno określić. Sprawia to, iż nigdy nie będą wydatkowane one efektywnie. Poniżej prezentuję kolejny diagram z przykładami wydatków z zachowaną gradacją w każdym z kwadratów.



Łatwo więc na przykładzie diagramów zobaczyć, gdzie tak naprawdę powinna dominować ilość wydatków, a także w którą stronę zmierza rynek. Ciekawym zagadnieniem dotyczącym 4 sposobów wydatkowania jest sytuacja korporacji oraz instytucji charytatywnych/pozarządowych. Jest to jednak temat na inny post.